We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Trochę glamu, trochę szlamu

by Warsaw Dolls

/
  • Streaming + Download

    Zapraszamy do słuchania!
    Aktualności i wieści z obozu WD na www.facebook.com/warsawdolls

     

1.
Wyjechać czy zostać Z murów wydziaranych muralami Idziemy w świat, chcemy ledwie ciepła Od lat zgorzkniali, od zawsze sami Maszerujemy do piekła Lata wyroku w mroku oświaty Wszystko co wiesz, jest niemile zbędne Potrawy z trawy i z ceraty szaty Za marną robią przynętę Wyjechać stąd czy zostać Tu Czy dalej dać się życiu chłostać Wyjechać stąd czy zostać Tu Czy się wydostać ze złego snu Słyszę nieme ‘zjeżdżaj’ od kraju Ile można, choć nie miało być łatwo Na poboczu, na głodnym stand-by’u Na zielone czekać światło? Nieruchomo przy lat raźnym marszu Namaszczeni bram brudu łzami Na autobahnie z tabliczką „naprzód” Zawsze spłukani i sami Teraz zwrotka po solówce. Żniwa dane są niewielu Światło widzimy w lodówce Znacznie częściej niż w tunelu. Inny ktoś pożera nasz tort A w kieszeni kurtki taniej Sam otwiera nam się paszport I powraca to pytanie: Wyjechać stąd czy zostać Tu Czy dalej dać się życiu chłostać Wyjechać stąd czy zostać Tu Czy się wydostać ze złego snu
2.
Szopen zgnił O korzyściach podróży w świat Gawędziły dwie Na nogach japonki Jak się wdzięcznie szkli wiśni kwiat Gdy ją menel ssie Na tyłach Biedronki Tu wytworny panuje gest Odrzucania głów Na wznak jak pianista Gdy pradawny odnawia chrzest Z dwusetowych luf Nie sake, a czysta Przygrywa Szopen, oto miasto-cud Martwi w stereo brzmią, my ledwie w mono Nawet lumpy pięknie u żelaznych wrót Uderzają w kimono Szopen zgnił Muchy zjadły buty a nuty korniki Szopen zgnił Nic nie kręci Azji jak trup Szopen zgniłw Ledwie dudki dało się schować w słoiki Szopen zgnił Został tylko smród Pachnie ściek pod Łazienkami Psy ładują tłum do suki Obok czuwa oświetlany fleszami Pomnik brata Piusutsuki Jeszcze buzi w noski szopeniątek Zanim waliz brzuchy znajdą Się wydęte od tandetnych pamiątek W samolocie na Hokkaido Przygrywa Szopen, oto boski kraj Martwych okuwa brąz, po żywych nic tu Wszystkich patetyczny nosi haj Po ćwiczeniu wódżitsu Szopen zgnił Zanim jeszcze wynaleziono głośniki Szopen zgnił Nie miał takiej sceny jak my Szopen zgnił Muchy zjadły buty a nuty korniki Nie nagrywał płyt Przygrywa Szopen, nuty koją lęk Sekundują flagi krwawemu bielmu Tłum nie reaguje na ten dźwięk Woli dreszcz szopenfeldu Szopen zgnił Zanim jeszcze wyszliśmy z nor, jam i lepian Szopen zgnił Nie miał takiej sceny jak my Szopen zgnił Runął jego fortepian  Szopen zgnił Nie nagrywał płyt
3.
Kocham cię, a ty kochasz się bić Księżyca blask, tak ma się love song zaczynać A dalej kwiaty, pocałunki i szept Emocje mają snuć się w tandetnych rymach Kołysząc do snu krew Jeśli się da uśpić skrzep To nie ten film, To nie ta liga Jeśli buziaczek to o czerń bruku warg Jeżeli bukiet to ze szklanki tulipan Szkłem się sypie za kark Kocham cię Kocham A ty kochasz się bić Nie grają nam "Baby, baby, baby" Soundtrack tych nocy to Casualties i Sham Obrączka z palca na złych twarzach się tępi W obronie innych dam Sam staje twój glan Nie, to nie sen Na miasta klifach Amor rozdaje strzały w twarz zamiast śnić Jak co sobotę na Stępińską taryfa Znów będą cię szyć Zero erotyzmu Romantyzmu i metafor Zero erotyzmu Brutal sado maso hardcore Kocham cię Kocham A ty kochasz się bić
4.
Słońce Bałtyku Mało nam chlewu z koryta Wisły Choć cuchnące wdziewa kołnierze Tu się dawno wszystkie glisty skisły Pora na wojaże na Wybrzeże W smrodzie smażalni czujesz się młodziej Kardynalne prawo wakacji To jedyne dziewięć godzin w Skodzie Na krawędzi teleportacji Już po łyku żrące słońce Bałtyku Podpływa do przełyku Słońce Bałtyku Na fal koronce słońce Bałtyku Ożywa mdłe w dotyku Słońce z plastiku Wóda, tablety, preludium kaźni Na deptakach, a nad akwenem Rozwolnienie jaźni w słonej łaźni Zanim się udławisz wściekłym tlenem Pamięć sklejona z fotomontaży Migoczących w szalonym ciągu Morski przysmak z plaży parzy w twarzy Panga prosto z delty Mekongu Budy dealują żarcie z biomasy Do popity browar plugawy Iskrzą pełne krasy adidasy Panów w dresach, na bank z Warszawy Opon mózgowych oponowanie Nie potrząśnie takim kurortem Wół się zawsze mija z powołaniem Chciałbym łyknąć Wytrzeźwin FORTE
5.
Wielkomiejskie Tango Miasto zżera gruźlica Noc śmierdzi trupem od zawsze Pytasz się, kotku, czy tańczę? Nie, ale chętnie zakaszlę Samo pytanie w czwartek Pachnie epicką balangą Tak, wódkę mamy bez kartek Jeśli taniec, to tylko tango Solo, w ekipach i w parach Wielkomiejskie tango W parkach, garażach i barach Wielkomiejskie tango Dawaj, ile wytrzymasz Wielkomiejskie tango Przygrywa kataryniarz Tak: ten najstarszy rangą Miasto największe w kraju Pełne błotnistej żywicy Dziady zwiedzają z tramwaju Ulicznicy z poziomu ulicy Białe korki od alpag Strzelają głębokim echem Mam szlaban w dziewięciu knajpach W trzech nocnych mi dają na krechę Browar tylko na stacji Kalendarz poleciał w śmieci Który to dzień tej libacji Szósty, szesnasty, czy trzeci? Niech się zawalą ściany Dziurawe od kul powstańczych Na głowy ciężkie od piany Więc chodźmy raz jeszcze zatańczyć
6.
Giermkowie życia Niemoc pod żywota prasą Wiem, że czułeś to nie raz Co się stało z naszą klasą Przegraliśmy walkę klas Osiodłany do kieratu Absurdalną pracą mielony na filc Błahy lokaj poematu Wielkich czasów w których nie dzieje się nic REF: Giermkowie życia Kasta tępych plebejuszy Wygrywa zasadom wbrew My na życia blacie z pluszu Gramy talią dwójek trefl Wiem, że nie raz to poczułeś Na feudalnym dnie, bez kasy i szans Pełen pasji, wiedzy i dumy Jesteś tylko frajer od noszenia lanc REF: Giermkowie życia
7.
Glam glam (Nic nie boli tak jak życie) Oj, niedobrze dzisiaj być grajkiem, nie.... Zwłaszcza, gdy brzdąkasz w tandetnym big bandzie Przekonał o tym pan Romuald się W nocnym lokalu "Pod Złotym Łabędziem" Bo ileż można słuchać tanich tang, Lichych szlagierów i koślawych chałtur Sala żądała by grać hardcore punk Tak wplątał w jedną się z większych awantur Stracił jedynkę, zyskał szczelinkę Limo, dwa guzy i kilka szram Odtąd gra rocka mówiąc: glam locka A gdy gra glam, sepleni: Glam glam Tłum się rozeźlił czyniąc sporo szkód Każdy chciał kopa dać i zrobił się zator Z klawiszy ostał mu się jeno drut Nie pomógł nawet kolega-senator. Szpitalny teraz degustuje wikt I co najwyżej na sprężynach rzępoli Dzisiaj big beatu nie szanuje nikt Lecz w końcu nic tak jak życie nie boli
8.
Goryl Laryngo Do ogrodu od wschodu Rankiem przywiózł wóz goryla Ku uciesze narodu Niech im cebulowy los umila Oczy czarne ma jak Harlem Myślicie, że tępe? Bingo! Chyba mięśniak ma coś z gardłem Nazywaliśmy go Laryngo Goryla Laryngo gala Lali mu malibu, lali po pokalach Laryngo śpiewa, gada Ściszyć gada cud nie lada Salami mi opada - falami A gurami mami plamami Lala go bada Goryla lambada Doktorka koko-winko Serwuje na stół pupila Bo coś z gardłem ma Laryngo Musi zwilżać je co chwila Zna piosenki o Legii Hymn fałszuje jak polityk Gdy rozlewa te swoje leki Pryskają nawet makaki-gity W tenisowej mózg piłce Równoważy dupy masa To z dwanaście lat na siłce Dla takiego jak ja szympansa Już wyczuwam jak nami Chamidło steruje bez zagadek Łajza trzyma już z klawiszami Nie jest w zoo tym przez przypadek
9.
Koktajle Mokotowa Największy zawsze przed nami bój Równaj krok, naprzód! Po śpiących krąży ulicach rój Wojska pijaczków Nie wezmą nam ni promila z krwi Choć łeb się słania Pod kurtką lufa butelki tkwi Jak sten z Powstania Historia się brzydzi prostacką emfazą Patos w tragifarsę obraca się wartko Dziadek z brunatną wojował zarazą Wnuczek z czterema winami i ćwiartką Koktajle Mokotowa zapłoną Jeszcze raz w gardłach dzieci wielkich miast Rewolucji iskrę cień pochłonął Ogień buntu zgasł Nie rozpali pustych oczu mas Ten blask Prędzej w zakrzepłą cię noc jak spiż Twój wzrok oszuka Niż towarzysze walk bliżsi niż Kumple z facebooka Ludzka melasa z tej armii drwi Walcz choć wzrok klęka Nie wezmą nam ni promila z krwi Nie dziś, maleńka Na zero perspektyw rząd nie ma lekarstwa Dzieci się nudzą bawieniem się pokój Nie zdadzą się na nic szantaże i łgarstwa In vino veritas, prawda tkwi w jabcoku
10.
Zatrute DNA 03:12
Po conocnym karnawale schnie boleśnie Zlany piwną anestezją glob Coś ci oczu czereśnie Każe wznieść i podjąć trop Każdy nowy krok pakuje w kłopoty Bal sobotnich kaskaderów trwa Z elegancją sieroty Który to raz sięgam dna Mam to w genach bo to moje DNA Naderwie sukni szew Kosmiczny taniec Toksyczna kipi krew Twój opór na nic Na skraju czeka dnia Podniebna podróż Zatrute DNA Przekażmy komuś Kanonada rock'n'rolla, matka tętna Każe szaleć życia sokom Gdy na moment cisza stygnie ścięta Chaos zerka przez cyklonu oko Każdy nowy krok pakuje w kłopty Wieńczy dzieło rutynowy krach Genetyczny to trotyl Co rozrywa w drobny mak Mam go w sobie bo to moje DNA Każdy ruch mój detonuje setkę afer Nie znam dobrej passy ale lubię grać Chrupać życia wafel W każdej sekundzie swój zostawić ślad Widać tak chce skażone DNA
11.
Stereo rodem z rodeo Samo południe na preriach placów O braku smaku i zapachu piachu Na smogu szarym materacu Spróbuj pokonać kaniony gmachów Z wilczym biletem tramwajowym Nie dziki, a zdziczały zachód Patrol celująco bezcelowy Wyruszmy razem bez rumaków Na łowy Poślij stal w siną dal W kłębowisko takich samych ciał Plebs orzeźwi strzelby strzał Stereo Rodem z rodeo Giwery w futerałach gitar Nie pogubią się w swojej arii Szans bydło z nami nie ma i tak Filisterstwo gorsze od malarii Zarazy tej nie wytępią i Weterani weterynarii Łodyg latarni pełne ulic łąki Zagłuszą strzały metra bez awarii Pociągi Gangi, kowboje, diabły czy anioły W rękawie broń, uraza w sercu Ze Smródmieścia, nie z Iowy Ziemia kręci się, nie stoi w miejscu Tak jak bębenek rewolweru Tak jak longplay Revolversów Jesteś w bandzie ogrów czy ogierów Czas dodać country tego miasta Przesteru
12.
Bezrobotni Gwiazdorzy Porno Jak ludzki los podupada w kryzysie... Prosto spod szkoły wrót od razu na bruk Pracować gdzieś tak bardzo chciałoby się A tu zamknięta każda z kariery dróg Niewdzięczna, ach, niezatrudnionych karmo Pełniących straż pod Urzędu Pracy drzwiach Przyjmiemy i staż choćby nawet za darmo W ręku trzymamy pewny, sprawdzony fach Bezrobotni gwiazdorzy porno Playboye bez zajęcia Seksualne ORMO Za darmo do wyjęcia Bezrobotni gwiazdorzy porno Playboye bez zajęcia Zadziwiamy formą Dziewczęta na przyjęciach Zalet nie brak - rosomaki pod bluzką Pragną by wyjść, chcą pokazać swój wdzięk Mamy na mur wkutą miłość francuską I po niemiecku nam nie obcy jest jęk Dajcie nam film by móc wyjąć w nim szpadę, Poskromić nią stado tygrysic i lwic Ach, chcemy mieć tylko pewną posadę Może na czarno być zupełnie za nic
13.
Zróbmy disorder Czy nie sądzisz, że to złe i głupie Walczyć z sobą: ja, my, oni, wy Czy nie lepiej seks uprawiać w grupie Jedna scena, one music, UNITY Chodź pokazać światu wraz Czas zamieszek i chaosu Przecież też lubimy chlać I farbować sobie włosy Zróbmy disorder once again Zróbmy disorder once again Wiem, że lubisz po szaleńczej nocy Policyjnych syren rześki dźwięk Z chłopakami z obydwu stron mocy Na przedmieściach w klubie bawić się Dobrze znasz następny ruch Let's get a little bit spiecer Jedna miłość, jeden bunt Świat już czeka na ten bajzel Zróbmy disorder once again Zróbmy disorder once again Chodź pójdziemy światu nosa utrzeć To najlepsze, co umie nasz gang Razem kochać się, z tłumami tłuc się Po to wymyślono scenę punk Pocałunek, piwo, szlug Zanim nuda nas dopadnie Na pancernych szybach suk Szło rozbija się tak ładnie Zróbmy disorder once again Jedna scena Zróbmy disorder once again Jedna scena Zróbmy disorder once again Załoga czeka na ten dzień Zróbmy disorder once again Inaczej nic nie zmieni się

credits

released November 30, 2013

license

all rights reserved

tags

If you like Warsaw Dolls, you may also like: