1. |
Wyjechać czy zostać
03:07
|
|
||
Wyjechać czy zostać
Z murów wydziaranych muralami
Idziemy w świat, chcemy ledwie ciepła
Od lat zgorzkniali, od zawsze sami
Maszerujemy do piekła
Lata wyroku w mroku oświaty
Wszystko co wiesz, jest niemile zbędne
Potrawy z trawy i z ceraty szaty
Za marną robią przynętę
Wyjechać stąd czy zostać
Tu
Czy dalej dać się życiu chłostać
Wyjechać stąd czy zostać
Tu
Czy się wydostać ze złego snu
Słyszę nieme ‘zjeżdżaj’ od kraju
Ile można, choć nie miało być łatwo
Na poboczu, na głodnym stand-by’u
Na zielone czekać światło?
Nieruchomo przy lat raźnym marszu
Namaszczeni bram brudu łzami
Na autobahnie z tabliczką „naprzód”
Zawsze spłukani i sami
Teraz zwrotka po solówce.
Żniwa dane są niewielu
Światło widzimy w lodówce
Znacznie częściej niż w tunelu.
Inny ktoś pożera nasz tort
A w kieszeni kurtki taniej
Sam otwiera nam się paszport
I powraca to pytanie:
Wyjechać stąd czy zostać
Tu
Czy dalej dać się życiu chłostać
Wyjechać stąd czy zostać
Tu
Czy się wydostać ze złego snu
|
||||
2. |
Szopen zgnił
03:16
|
|||
Szopen zgnił
O korzyściach podróży w świat
Gawędziły dwie
Na nogach japonki
Jak się wdzięcznie szkli wiśni kwiat
Gdy ją menel ssie
Na tyłach Biedronki
Tu wytworny panuje gest
Odrzucania głów
Na wznak jak pianista
Gdy pradawny odnawia chrzest
Z dwusetowych luf
Nie sake, a czysta
Przygrywa Szopen, oto miasto-cud
Martwi w stereo brzmią, my ledwie w mono
Nawet lumpy pięknie u żelaznych wrót
Uderzają w kimono
Szopen zgnił
Muchy zjadły buty a nuty korniki
Szopen zgnił
Nic nie kręci Azji jak trup
Szopen zgniłw
Ledwie dudki dało się schować w słoiki
Szopen zgnił
Został tylko smród
Pachnie ściek pod Łazienkami
Psy ładują tłum do suki
Obok czuwa oświetlany fleszami
Pomnik brata Piusutsuki
Jeszcze buzi w noski szopeniątek
Zanim waliz brzuchy znajdą
Się wydęte od tandetnych pamiątek
W samolocie na Hokkaido
Przygrywa Szopen, oto boski kraj
Martwych okuwa brąz, po żywych nic tu
Wszystkich patetyczny nosi haj
Po ćwiczeniu wódżitsu
Szopen zgnił
Zanim jeszcze wynaleziono głośniki
Szopen zgnił
Nie miał takiej sceny jak my
Szopen zgnił
Muchy zjadły buty a nuty korniki
Nie nagrywał płyt
Przygrywa Szopen, nuty koją lęk
Sekundują flagi krwawemu bielmu
Tłum nie reaguje na ten dźwięk
Woli dreszcz szopenfeldu
Szopen zgnił
Zanim jeszcze wyszliśmy z nor, jam i lepian
Szopen zgnił
Nie miał takiej sceny jak my
Szopen zgnił
Runął jego fortepian
Szopen zgnił
Nie nagrywał płyt
|
||||
3. |
|
|||
Kocham cię, a ty kochasz się bić
Księżyca blask, tak ma się love song zaczynać
A dalej kwiaty, pocałunki i szept
Emocje mają snuć się w tandetnych rymach
Kołysząc do snu krew
Jeśli się da uśpić skrzep
To nie ten film,
To nie ta liga
Jeśli buziaczek to o czerń bruku warg
Jeżeli bukiet to ze szklanki tulipan
Szkłem się sypie za kark
Kocham cię
Kocham
A ty kochasz się bić
Nie grają nam "Baby, baby, baby"
Soundtrack tych nocy to Casualties i Sham
Obrączka z palca na złych twarzach się tępi
W obronie innych dam
Sam staje twój glan
Nie, to nie sen
Na miasta klifach
Amor rozdaje strzały w twarz zamiast śnić
Jak co sobotę na Stępińską taryfa
Znów będą cię szyć
Zero erotyzmu
Romantyzmu i metafor
Zero erotyzmu
Brutal sado maso hardcore
Kocham cię
Kocham
A ty kochasz się bić
|
||||
4. |
Słońce Bałtyku
03:08
|
|
||
Słońce Bałtyku
Mało nam chlewu z koryta Wisły
Choć cuchnące wdziewa kołnierze
Tu się dawno wszystkie glisty skisły
Pora na wojaże na Wybrzeże
W smrodzie smażalni czujesz się młodziej
Kardynalne prawo wakacji
To jedyne dziewięć godzin w Skodzie
Na krawędzi teleportacji
Już po łyku żrące słońce Bałtyku
Podpływa do przełyku
Słońce Bałtyku
Na fal koronce słońce Bałtyku
Ożywa mdłe w dotyku
Słońce z plastiku
Wóda, tablety, preludium kaźni
Na deptakach, a nad akwenem
Rozwolnienie jaźni w słonej łaźni
Zanim się udławisz wściekłym tlenem
Pamięć sklejona z fotomontaży
Migoczących w szalonym ciągu
Morski przysmak z plaży parzy w twarzy
Panga prosto z delty Mekongu
Budy dealują żarcie z biomasy
Do popity browar plugawy
Iskrzą pełne krasy adidasy
Panów w dresach, na bank z Warszawy
Opon mózgowych oponowanie
Nie potrząśnie takim kurortem
Wół się zawsze mija z powołaniem
Chciałbym łyknąć Wytrzeźwin FORTE
|
||||
5. |
Wielkomiejskie tango
03:11
|
|
||
Wielkomiejskie Tango
Miasto zżera gruźlica
Noc śmierdzi trupem od zawsze
Pytasz się, kotku, czy tańczę?
Nie, ale chętnie zakaszlę
Samo pytanie w czwartek
Pachnie epicką balangą
Tak, wódkę mamy bez kartek
Jeśli taniec, to tylko tango
Solo, w ekipach i w parach
Wielkomiejskie tango
W parkach, garażach i barach
Wielkomiejskie tango
Dawaj, ile wytrzymasz
Wielkomiejskie tango
Przygrywa kataryniarz
Tak: ten najstarszy rangą
Miasto największe w kraju
Pełne błotnistej żywicy
Dziady zwiedzają z tramwaju
Ulicznicy z poziomu ulicy
Białe korki od alpag
Strzelają głębokim echem
Mam szlaban w dziewięciu knajpach
W trzech nocnych mi dają na krechę
Browar tylko na stacji
Kalendarz poleciał w śmieci
Który to dzień tej libacji
Szósty, szesnasty, czy trzeci?
Niech się zawalą ściany
Dziurawe od kul powstańczych
Na głowy ciężkie od piany
Więc chodźmy raz jeszcze zatańczyć
|
||||
6. |
Giermkowie życia
02:39
|
|
||
Giermkowie życia
Niemoc pod żywota prasą
Wiem, że czułeś to nie raz
Co się stało z naszą klasą
Przegraliśmy walkę klas
Osiodłany do kieratu
Absurdalną pracą mielony na filc
Błahy lokaj poematu
Wielkich czasów w których nie dzieje się nic
REF: Giermkowie życia
Kasta tępych plebejuszy
Wygrywa zasadom wbrew
My na życia blacie z pluszu
Gramy talią dwójek trefl
Wiem, że nie raz to poczułeś
Na feudalnym dnie, bez kasy i szans
Pełen pasji, wiedzy i dumy
Jesteś tylko frajer od noszenia lanc
REF: Giermkowie życia
|
||||
7. |
|
|||
Glam glam (Nic nie boli tak jak życie)
Oj, niedobrze dzisiaj być grajkiem, nie....
Zwłaszcza, gdy brzdąkasz w tandetnym big bandzie
Przekonał o tym pan Romuald się
W nocnym lokalu "Pod Złotym Łabędziem"
Bo ileż można słuchać tanich tang,
Lichych szlagierów i koślawych chałtur
Sala żądała by grać hardcore punk
Tak wplątał w jedną się z większych awantur
Stracił jedynkę, zyskał szczelinkę
Limo, dwa guzy i kilka szram
Odtąd gra rocka mówiąc: glam locka
A gdy gra glam, sepleni:
Glam glam
Tłum się rozeźlił czyniąc sporo szkód
Każdy chciał kopa dać i zrobił się zator
Z klawiszy ostał mu się jeno drut
Nie pomógł nawet kolega-senator.
Szpitalny teraz degustuje wikt
I co najwyżej na sprężynach rzępoli
Dzisiaj big beatu nie szanuje nikt
Lecz w końcu nic tak jak życie nie boli
|
||||
8. |
Goryl Laryngo
02:58
|
|
||
Goryl Laryngo
Do ogrodu od wschodu
Rankiem przywiózł wóz goryla
Ku uciesze narodu
Niech im cebulowy los umila
Oczy czarne ma jak Harlem
Myślicie, że tępe? Bingo!
Chyba mięśniak ma coś z gardłem
Nazywaliśmy go Laryngo
Goryla Laryngo gala
Lali mu malibu, lali po pokalach
Laryngo śpiewa, gada
Ściszyć gada cud nie lada
Salami mi opada - falami
A gurami mami plamami
Lala go bada
Goryla lambada
Doktorka koko-winko
Serwuje na stół pupila
Bo coś z gardłem ma Laryngo
Musi zwilżać je co chwila
Zna piosenki o Legii
Hymn fałszuje jak polityk
Gdy rozlewa te swoje leki
Pryskają nawet makaki-gity
W tenisowej mózg piłce
Równoważy dupy masa
To z dwanaście lat na siłce
Dla takiego jak ja szympansa
Już wyczuwam jak nami
Chamidło steruje bez zagadek
Łajza trzyma już z klawiszami
Nie jest w zoo tym przez przypadek
|
||||
9. |
Koktajle Mokotowa
02:49
|
|
||
Koktajle Mokotowa
Największy zawsze przed nami bój
Równaj krok, naprzód!
Po śpiących krąży ulicach rój
Wojska pijaczków
Nie wezmą nam ni promila z krwi
Choć łeb się słania
Pod kurtką lufa butelki tkwi
Jak sten z Powstania
Historia się brzydzi prostacką emfazą
Patos w tragifarsę obraca się wartko
Dziadek z brunatną wojował zarazą
Wnuczek z czterema winami i ćwiartką
Koktajle Mokotowa zapłoną
Jeszcze raz w gardłach dzieci wielkich miast
Rewolucji iskrę cień pochłonął
Ogień buntu zgasł
Nie rozpali pustych oczu mas
Ten blask
Prędzej w zakrzepłą cię noc jak spiż
Twój wzrok oszuka
Niż towarzysze walk bliżsi niż
Kumple z facebooka
Ludzka melasa z tej armii drwi
Walcz choć wzrok klęka
Nie wezmą nam ni promila z krwi
Nie dziś, maleńka
Na zero perspektyw rząd nie ma lekarstwa
Dzieci się nudzą bawieniem się pokój
Nie zdadzą się na nic szantaże i łgarstwa
In vino veritas, prawda tkwi w jabcoku
|
||||
10. |
Zatrute DNA
03:12
|
|
||
Po conocnym karnawale schnie boleśnie
Zlany piwną anestezją glob
Coś ci oczu czereśnie
Każe wznieść i podjąć trop
Każdy nowy krok pakuje w kłopoty
Bal sobotnich kaskaderów trwa
Z elegancją sieroty
Który to raz sięgam dna
Mam to w genach bo to moje DNA
Naderwie sukni szew
Kosmiczny taniec
Toksyczna kipi krew
Twój opór na nic
Na skraju czeka dnia
Podniebna podróż
Zatrute DNA
Przekażmy komuś
Kanonada rock'n'rolla, matka tętna
Każe szaleć życia sokom
Gdy na moment cisza stygnie ścięta
Chaos zerka przez cyklonu oko
Każdy nowy krok pakuje w kłopty
Wieńczy dzieło rutynowy krach
Genetyczny to trotyl
Co rozrywa w drobny mak
Mam go w sobie bo to moje DNA
Każdy ruch mój detonuje setkę afer
Nie znam dobrej passy ale lubię grać
Chrupać życia wafel
W każdej sekundzie swój zostawić ślad
Widać tak chce skażone DNA
|
||||
11. |
Stereo rodem z rodeo
03:15
|
|
||
Stereo rodem z rodeo
Samo południe na preriach placów
O braku smaku i zapachu piachu
Na smogu szarym materacu
Spróbuj pokonać kaniony gmachów
Z wilczym biletem tramwajowym
Nie dziki, a zdziczały zachód
Patrol celująco bezcelowy
Wyruszmy razem bez rumaków
Na łowy
Poślij stal w siną dal
W kłębowisko takich samych ciał
Plebs orzeźwi strzelby strzał
Stereo
Rodem z rodeo
Giwery w futerałach gitar
Nie pogubią się w swojej arii
Szans bydło z nami nie ma i tak
Filisterstwo gorsze od malarii
Zarazy tej nie wytępią i
Weterani weterynarii
Łodyg latarni pełne ulic łąki
Zagłuszą strzały metra bez awarii
Pociągi
Gangi, kowboje, diabły czy anioły
W rękawie broń, uraza w sercu
Ze Smródmieścia, nie z Iowy
Ziemia kręci się, nie stoi w miejscu
Tak jak bębenek rewolweru
Tak jak longplay Revolversów
Jesteś w bandzie ogrów czy ogierów
Czas dodać country tego miasta
Przesteru
|
||||
12. |
|
|||
Bezrobotni Gwiazdorzy Porno
Jak ludzki los podupada w kryzysie...
Prosto spod szkoły wrót od razu na bruk
Pracować gdzieś tak bardzo chciałoby się
A tu zamknięta każda z kariery dróg
Niewdzięczna, ach, niezatrudnionych karmo
Pełniących straż pod Urzędu Pracy drzwiach
Przyjmiemy i staż choćby nawet za darmo
W ręku trzymamy pewny, sprawdzony fach
Bezrobotni gwiazdorzy porno
Playboye bez zajęcia
Seksualne ORMO
Za darmo do wyjęcia
Bezrobotni gwiazdorzy porno
Playboye bez zajęcia
Zadziwiamy formą
Dziewczęta na przyjęciach
Zalet nie brak - rosomaki pod bluzką
Pragną by wyjść, chcą pokazać swój wdzięk
Mamy na mur wkutą miłość francuską
I po niemiecku nam nie obcy jest jęk
Dajcie nam film by móc wyjąć w nim szpadę,
Poskromić nią stado tygrysic i lwic
Ach, chcemy mieć tylko pewną posadę
Może na czarno być zupełnie za nic
|
||||
13. |
Zróbmy disorder
04:15
|
|||
Zróbmy disorder
Czy nie sądzisz, że to złe i głupie
Walczyć z sobą: ja, my, oni, wy
Czy nie lepiej seks uprawiać w grupie
Jedna scena, one music, UNITY
Chodź pokazać światu wraz
Czas zamieszek i chaosu
Przecież też lubimy chlać
I farbować sobie włosy
Zróbmy disorder once again
Zróbmy disorder once again
Wiem, że lubisz po szaleńczej nocy
Policyjnych syren rześki dźwięk
Z chłopakami z obydwu stron mocy
Na przedmieściach w klubie bawić się
Dobrze znasz następny ruch
Let's get a little bit spiecer
Jedna miłość, jeden bunt
Świat już czeka na ten bajzel
Zróbmy disorder once again
Zróbmy disorder once again
Chodź pójdziemy światu nosa utrzeć
To najlepsze, co umie nasz gang
Razem kochać się, z tłumami tłuc się
Po to wymyślono scenę punk
Pocałunek, piwo, szlug
Zanim nuda nas dopadnie
Na pancernych szybach suk
Szło rozbija się tak ładnie
Zróbmy disorder once again
Jedna scena
Zróbmy disorder once again
Jedna scena
Zróbmy disorder once again
Załoga czeka na ten dzień
Zróbmy disorder once again
Inaczej nic nie zmieni się
|
Streaming and Download help
If you like Warsaw Dolls, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp